Liwia

 

„Wielu z nas ma w sobie cząstkę introwertyka, którą warto dopieścić.”

 

 

Wiecie, strasznie stresowałam się spotkaniem z Liwią – autorką bloga introwertyczka.pl. Po pierwsze – to pierwsza dziewczyna, z którą robię wywiad, a której zupełnie nie znam, po drugie – jest ona dosyć znaną blogerką i pewnie udzielała wcześniej mnóstwa wywiadów i po trzecie – z nazwy jej bloga wynika, że jest introwertyczką, więc bałam się, czy w ogóle będzie chciała ze mną gadać (dosyć absurdalne obawy zważając na to, że sama jestem introwertyczką i wiem jak to działa, ale cóż). Jak się pewnie domyślacie, ostatecznie spotkanie było naprawdę fajne, a jeszcze fajniejszym uczyniło je to, że zdjęcia robiłyśmy na terenie opuszczonego pałacyku, w którym straszy (potwierdzone info, powiedział mi o tym ochroniarz).

 

_DSC0745_2

„Chciałam wyróżnić się z tłumu ładnych koleżanek, przy których czułam się po prostu brzydka, starałam się, żeby inne dziewczyny wyglądały przy mnie grubo.”

 

oMoja historia z anoreksją zaczęła się w gimnazjum. Była to próba wyróżnienia się spośród ładnych koleżanek, przy których czułam się po prostu brzydka. Widząc, jak łatwo przychodzi mi odmawianie sobie jedzenia, chciałam osiągnąć taką sylwetkę, żeby inne wyglądały przy mnie grubo. Dziecinada.
Okazało się, że mogę to osiągnąć w dwa miesiące. Przez długie dwa miesiące jadłam niewielkie porcje, sprawdzając, jak długo wytrzymam bez jedzenia ( 3 dni) i jak mało potrafię jeść dziennie, żeby trzymać się na nogach ( 2 jabłka). Chowałam jedzenie, kłamałam, udawałam, że jadłam na mieście. Rodzice szybko zobaczyli, że coś jest ze mną nie tak. Pamiętam, jak popłakałam się w sklepie, kiedy mama zakazała mi brać mleko 0% tłuszczu i kazała kupić 0,5%. To było dla mnie nie do przeskoczenia. Po któryś wakacjach z rodzicami postanowiłam wyjść z choroby, byłam zmęczona sama sobą. I rozpoczęłam walkę – zaczęło się wpychanie jedzenia na siłę, oglądanie rosnącego ciała, nienawiść do samej siebie. Teraz, po tylu latach wiem, że tak do końca pomógł mi wyjść z anoreksji weganizm i świadomość, że mogę jeść bez ograniczeń i nie tyć. To był miód na moje chore serce, ulga. Koniec strachu 0 kilogramy wyskakujące na wadze.

 

_DSC0755

„Dziewczyny walczące z chorobą potrzebują osoby, która pokaże im, że da się z tego wyjść i ja staram się być właśnie taką osobą.”

 

Zakładając bloga byłam w momencie, kiedy wróciły do mojej głowy złe myśli związane z przeszłością. Nie był to wprawdzie powrót do choroby, ale zalążek tego, co powoduje, że łatwo jest znów popłynąć. Wtedy postanowiłam pisać, początkowo żeby pomóc samej sobie. Dopiero kiedy blog w jakiś sposób zyskał popularność, zaczęły odzywać się do mnie dziewczyny z podobnymi problemami. Okazało się, że widzą we mnie szansę na wyzdrowienie. I tym chciałam je cały czas przekonywać, że warto walczyć. Mówiłam im: „Hej, spójrz na mnie. Można. Da się. Tylko nie poddawaj się. Życie warte jest każdego kilograma !” Rozmawiam z dziewczynami przez skype, przez telefon czy na facebooku. Mamy stały kontakt, jestem dla nich o każdej porze dnia. Wiem, jak ważne jest dla nich wiedzieć, że mogą na mnie liczyć, że jest osoba, która trzeźwo spojrzy na ich sytuacje i powie coś konkretnego, a nie rzuci banałem w stylu  „będzie dobrze”.

 

_DSC0756

„Często zapominamy, że nie powinniśmy nadmiernie troszczyć się o urodę, która przecież przemija. Zostaje to, co mamy w głowie i właśnie nad tym powinniśmy pracować, być ambitnym i wymagać od siebie.”

 

Wydaje mi się, że ludzie w dzisiejszych czasach po prostu często siebie nie lubią. Oglądają telewizję, przeglądają prasę i social media, gdzie panuje kult niedoścignionego piękna i automatycznie przestają dostrzegać w sobie pozytywy. Porównują się, a chyba to jest właśnie najgorsze. Każdy z nas jest inny i nie można ślepo gonić za ideałami, które są chwilowe. Społeczeństwo co chwilę zmienia poglądy i idolów, na których ludzie się wzorują. Wiadomo, warto walczyć ze swoimi słabościami, czy wadami, ale ustalony nienaturalnie chudy kanon piękna szczęścia nie daje. To tylko opakowanie, które bez środka nie znaczy nic. Ludzie o tym zapominają. Zapominają o tym, że uroda przemija, to co zostaje z nami na zawsze, to nasz charakter i to, co mamy w głowie. Na tym powinniśmy się skupiać. Rozwijać swoją wiedzę, być ambitnym i wymagać od siebie.

 

_DSC0763

„Wielu z nas ma w sobie cząstkę introwertyka, którą warto dopieścić.”

 

Zanim odkryłam introwertyzm, myślałam, że coś jest ze mną nie tak. Często czułam się przytłoczona, męczyłam się w towarzystwie określonych typów ludzi, nie potrafiłam się z nimi rozmawiać. Często rozmyślałam aż za dużo nad konkretną sytuacją, musiałam odpocząć po całym tygodniu obowiązków –  dawałam z siebie 100% i na 100% w ciszy i spokoju musiałam odpoczywać. Sama. Łatwiej jest zrozumieć siebie, wiedząc, kim się jest. Introwertyzm to wciąż temat rzadko poruszany, a szkoda, bo wielu z nas ma w sobie cząstkę introwertyka, którą warto dopieścić, żeby czuć się dobrze z samym sobą. Podstawą dla introwertyka jest znalezienie złotego środka, który pomoże mu w tym, żeby dobrze mu się żyło na co dzień. Dla każdego będzie to coś innego, każdy w innym stopniu jest introwertyczny i w innym stopniu ma potrzebę społecznego udzielania się. Ja pracując z ludźmi i mając z nimi kontakt przez większość dnia, potrzebuję chwili na złapanie oddechu, na uspokojenie myśli. Introwertyk nie może robić nic na siłę bo po prostu pogubi się i będzie nieszczęśliwy.

 

_DSC0724

„Sport to zdrowie i ruszanie się nie powinno być tylko modą, ale normą.”

 

Uważam, że moda na bycie wysportowanym może być świetną motywacją do działania. Nie widzę w tym nic złego, każda kobieta powinna się ruszać, znaleźć chociaż trochę czasu w tygodniu dla siebie. Widząc na portalach społecznościowych zdjęcia osób trenujących, powinny czerpać inspirację i czuć kopa w cztery litery. Sport to zdrowie i ruszanie się nie powinno być modą, ale normą. Ja sama najlepiej czuję się po skończonym treningu. Czuję wtedy każdy centymetr mojego ciała, napięte mięśnie i wiem, że dobrze spędziłam czas, poświęcając go samej sobie. Nie jest to dla mnie przymus, lecz przyjemność i przywilej.

 

_DSC0726

„Żeby odnaleźć własny styl trzeba dobrze poznać siebie, być otwartym na nowości i chociaż odrobinę kreatywnym.”

Czy łatwo jest mieć swój styl? Myślę, że nie. Wprawdzie zazwyczaj  to mały szczegół sprawia, że jesteśmy oryginalni, ale oczywiście najłatwiej jest iść za tłumem i ubierać to, co akurat jest na topie. Nie ma w tym też nic złego, ale myślę, że warto wydobyć z siebie pierwiastek, który sprawia, że oglądamy się za niektórymi osobami mijanymi na ulicy. Ciężko określić, co to dokładnie jest. Trzeba po prostu dobrze poznać siebie, być otwartym na nowości i chociaż odrobinę kreatywnym. Robiąc to, nawet nie zauważymy momentu, w którym znajdziemy własny styl!

 

_DSC0737

„Wiadomo, mogłabym coś tam w sobie zmienić, ale czy to nadal byłabym ja?”

 

Nie zamieniłabym mojego ciała na żadne inne, gdyż wygląda ono jak wygląda dzięki ciężkim treningom, poświęceniom i godzinom spędzonym na bieganiu. Wiadomo, mogłabym coś tam w sobie zmienić, ale czy to nadal byłabym ja? Nie wiem. Dlatego jestem szczęśliwa wyglądając właśnie tak. Nie czuję presji, nie czuję potrzeby chudnięcia, czy tycia. W końcu jest okej.